Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Anna Komorowska. Od 12 lat ryzykuje życiem.

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Dla niej to codzienność. Drobna, filigranowa brunetka, czyli Anna Komorowska, aktorka, kaskaderka i akrobatka. Jedna z dwóch licencjonowanych kaskaderek w Polsce. Jej żywiołem jest plan filmowy, na którym od ponad 12 lat ryzykuje życiem, choć jak mówi robi to z głową. I obala mity na temat kaskaderki.
Anna Komorowska. Od 12 lat ryzykuje życiem.

Anna Komorowska. Od 12 lat ryzykuje życiem.
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Anna Komorowska. Od 12 lat ryzykuje życiem.
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.Anna Komorowska. Od 12 lat ryzykuje życiem.
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.

Jak się przedstawiasz?

Anna Komorowska: Normalnie Anka Komorowska, kaskaderka. Kiedyś nawet podpisałam się pod umową Anka Kaskaderka. (śmiech)

Pytam w kontekście zbieżności z Pierwszą Damą. Zdarzyło się Ci zostać pomyloną?

(śmiech) Między innymi dzięki tej zbieżności mam całkiem sporo wejść na filmiki na You Tube z moimi występami na szarfach, z pierwszej edycji programu Mam talent. Kiedy dostaję zaproszenie na premiery filmowe lub teatralne, to czasem słyszę żarty, że zastanawiano się czy przyjdzie żona prezydenta. Albo w banku, gdy wyciągam dowód, widzę zaskoczoną minę.

Dlaczego kaskaderki tak nie lubią, kiedy aktorki chodzą w krótkich spódniczkach?

Powód jest zupełnie prozaiczny. My kaskaderki, kiedy gramy na przykład scenę upadku z rozpędzonego motoru, samochodu, zakładamy ochraniacze na kolana, łokcie, kręgosłup. A dublujemy przecież aktorkę, ubraną sukienkę lub krótką spódniczkę. Wtedy ochraniacze odpadają. Często po takich numerach, mamy posiniaczone nogi, zdarte łokcie, itd. Ta praca zawsze boli. Zresztą nie wszystko da się zagrać, nie wszystko jest udawane. Kiedy występuję w scenie bójki albo spadam ze stołka barowego. Tego nie da się zamarkować.

To ile masz siniaków w tej chwili?

Hm... Nie widzisz tego, bo rozmawiamy przez telefon, ale w tej chwili na brzuchu mam wielką gulę. (śmiech) Jestem w siódmym miesiącu ciąży. (śmiech).

Gratulacje! Czy ciąża zmieniła Cię, wyciszyła? Bo jesteś osobą bardzo energiczną. Kaskaderka, aktorka, akrobatka, instruktor pływania i skoków do wody – usiedzi teraz na miejscu?

Jeszcze dwa miesiące temu było mi ciężko. Ale w końcu dotarło, wrzuciłam niższy bieg. Ale na pewno wrócę do tego.

Jesteś rodzynkiem w męskim, kaskaderskim świecie. Jak Ci się pracuje z facetami?

Uwielbiam to, lubię ten klimat na planie. Tę energię, żarty, czasem wulgaryzm. Oni się mną opiekują, traktują mnie wyjątkowo. Chociaż to prawda, że to hermetyczne, zamknięte środowisko i trzeba się mocno strać by wejść w to grono. Ale płeć tu nie ma znaczenia.

Mówią o was kaskaderkach - świruski, wariatki. A na planie, jak mówiłaś kiedyś, najważniejsze są – spokój, rozwaga, skupienie, kontrola. Dlaczego?

Na planie filmowym, kiedy musimy wykonać ryzykowny skok z mostu lub z jadącego pociągu, nie ma miejsca na szarżę, bezmyślne ryzyko. Wszystko musi być dobrze przygotowane, wyliczone. Ryzykujemy przecież życiem. Anka świruska może iść na imprezę, robić szalone rzeczy, ale na planie, odpowiadam często nie tylko za siebie, ale i za innych. Tu nie ma miejsca na to, że wchodzę na szóste piętro, z którego mam skoczyć i robię coś ad hoc. Na przykład skok z 10 metrów, pomimo że wykonywałam go już wiele razy, zawsze jest niebezpieczny. Jednak zawsze miałam z tego radość, zabawę, satysfakcję.

Jakie numery kaskaderskie masz jeszcze na koncie?

Wypadałam też z jadącego samochodu przy prędkości 40 km/h. Latałam na szarfie podwieszona do balonu na wysokości 100 metrów nad ziemią. Zresztą nieraz na moich pokazach z szarfami, wykonywałam bardziej niebezpieczne ewolucje niż w filmie. Poza tym skakałam z dachu wysokiego budynku. Wykonywałam też numery na motorach, ale nigdy nie byłam palona. (śmiech)

Co przyciągnęło młodą, drobną kobietę do tak ryzykownego zawodu?

W zasadzie jestem tu przez przypadek. Od dziecka trenowałam akrobatykę sportową. I pewnego razu na zajęcia przyszedł koordynator kaskaderów i powiedział, że szuka chętnych do szkolenia. Miałam wtedy osiemnaście lat. Niestety szukał tylko chłopaków. Ale poszłam parę razy by popatrzeć jak trenuje mój ówczesny partner. Siedziałam sobie pokornie pod ścianą w gronie szyderców. I koordynator zaprosił mnie do ćwiczeń. Było dwunastu chłopaków i ja jedna. Ćwiczyliśmy skoki z wysokości, sporty walki, szermierkę. Przez trzy miesiące, także w weekendy. Bardzo mi się to spodobało. Po kursie był egzamin. Były skoki z wysokości do wody, pływanie - 800 m, 18 m pod wodą, układ walki wręcz w formie teatralnej. Przygotowałam sportową walkę szermierczą. Oblałam i nie mogłam pracować, bo kaskader musi mieć zawodowe wykształcenie. Po jakimś czasie zdobyłam licencję adepta. Aby zdobyć kaskaderską, musiałam udokumentować pracę przy 20 filmach. Udało się. Zaczęłam z grubej rury - od Pianisty. Zagrałam Żydówkę popychaną i szarpaną przez policję. Koledzy kaskaderzy bili mnie pałkami, specjalnymi, miękkimi. Po plecach, nogach, przewracałam się.

Teraz jesteś jedną z dwóch kobiet w Polsce, które mają licencje kaskaderskie. Ale gdyby nie to zdarzenie, kim byłabyś teraz?

Sport towarzyszył mi od dziecka. Zresztą nic dziwnego, bo mój tato jest po AWF-ie, babcia też. Ja także skończyłam te studia, trenowałam akrobatykę, pływałam, itd. Poza tym zawsze marzyłam o tym żeby zostać aktorką. Kiedy jako kaskaderka posmakowałam świata filmu, poczułam, że to jest coś co chciałabym robić w życiu. Udało mi się też zagrać w serialu Łukasza Palkowskiego Galeria. Było tam mnóstwo scen kaskaderskich, ale po raz pierwszy nie dublowałam aktorki, a dostałam rolę. Mówioną! (śmiech) Może po tej roli przyjdą kolejne, nie tylko dublersko-kaskaderskie. Bo świat filmu wciąga. Codziennie poznajesz nowych ludzi i siebie w różnych, trudnych sytuacjach. Nie wyobrażam sobie siebie w korporacji za biurkiem, osiem godzin. Nic innego nie da mi tej dawki adrenaliny, którą mam na planie. Chyba jestem od tego uzależniona. Z drugiej strony żyjesz trochę jak na bombie, bo nigdy nie masz pewności, kiedy będą kolejne zlecenia. Czekasz z telefonem przy uchy, czy ktoś zadzwoni, czy nie. I tym jestem trochę zmęczona.

Zobacz pokaz Anny Komorowskiej na szarfie

Żeby wykonywać ten zawód, trzeba mieć obniżony próg strachu? Boisz się?

Pewnie, że odczuwam strach. Tylko głupi człowiek się nie boi. W tym zawodzie oprócz sprawności fizycznej, różnych umiejętności związanych z tym jak upadać, zachować się w ekstremalnych sytuacjach, ważna jest też psychika. Niezbędne są też predyspozycje aktorskie. Bo scenę napadu, bójki, wypadku, itd. też trzeba zagrać, tak by nie wyszło to sztucznie. I nie spalić się przed kamerą. Stoisz przed sporą grupą ludzi, każdy coś chce, koordynator mówi uważaj niebezpieczeństwo, czyli nadjeżdżające auto, będziesz mieć po prawej stronie, numer musisz wykonać dokładnie w tej minucie. Potem swoje uwagi dorzuca operator. Czasem na wykonanie numeru kaskaderskiego mamy jedno podejście. Emocji, które ma się wtedy w sobie jest mnóstwo.

Mimo to zawód kaskadera pomimo stosowanych zabezpieczeń jest bardzo ryzykowny. Dwa lata temu na planie filmu złamałaś kręgosłup.

Co ciekawe, to jednak nie był najbardziej niebezpieczny numer jaki wykonywałam. Pracowałam wtedy na planie filmu Ixjana. Z piekła rodem. Miałam do wykonania skok z dziesięciu metrów. Samo zadanie z pozoru nie było szczególne. Skakałam z wyższych wysokości, na poduszkę i kartony i nigdy nic się nie działo. Tym razem jakbym spadła na kamień, a nie na poduszkę. Miałam złamanie odcinka lędźwiowego, zmiażdżone dwa kręgi. Potem okazało się nawet , że nie cały skok został sfilmowany. I mógł być wykonany z niższej wysokości, inaczej zaplanowany. W szpitalu usłyszałam, że mam przynajmniej dwa lata wyjęte z pracy, o ile w ogóle będę mogła wrócić.

Jednak nie minął rok, a udało Ci się wrócić na plan. Czy ten wypadek zmienił Twoje myślenie?

Zaparłam się w sobie, miałam też świetnego rehabilitanta. Poza tym całe życie trenowałam, mam mocne mięśnie pleców. No i bardzo chciałam wracać do tego co kocham. Ale to wszystko zmieniło też moje podejście. Nie wywołało panicznego strachu, ani nie zniechęciło mnie to, ale dało do myślenia. Stałam się bardziej świadoma. Wcześniej wchodziłam na plan, nie zadawałam pytań, miałam stuprocentowe zaufanie do przygotowania numeru i robiłam swoje. Teraz jednak sprawdzam i pytam: czy poduszka jest odpowiednio napompowana, ile osób będzie mnie łapać, itp. Kaskader nie pracuje sam. I ważne jest, by wszyscy członkowie ekipy byli maksymalnie profesjonalni, uważni, skupieni, nastawieni na bezpieczeństwo każdej z osób. Czasem odpowiadam też za bezpieczeństwo aktora w scenach, gdy nie mogę go zastąpić, bo widać twarz głównego bohatera. Chodzi o to, by numery kaskaderskie wyszły wiarygodnie, a jednocześnie były dla nas jak najmniej ryzykowne. Nikt przecież nie chce naprawdę umierać na planie filmowym. Myślę też, że to nie tylko skutek wypadku, ale i dojrzałości, wieku.

Kiedy tak rozmawiamy, to trochę wieje grozą. Czy jednak czasem bywa zabawnie?

Oj, było tego trochę, bo generalnie dobrze się przy tym bawię. Rewelacyjne się bawiłam w Forcie Boyard czy Jak się pozbyć cellulitu. Pamiętam też serial Siostrzyczki, gdzie dublowałam zakonnicę. Podczas przerwy poszłam do sklepu coś kupić i zapomniałam o tym, że mam na sobie habit. Podczas rozmowy z mamą przez telefon i wymsknęło mi się przekleństwo. Złapałam wtedy zaskoczone spojrzenia dookoła. Zakonnica, a przeklina!

Czy Twoi rodzice nie byli przeciwni temu, żebyś została kaskaderką?

Nigdy mi tego nie pokazali. Zawsze byłam dzieckiem, które miało szalone pomysły i chodzi swoimi drogami.

Czyli byłaś dziewczyną, która od małego chodziła po drzewach i z chłopakami jeździła na motorach?

(śmiech) Tak, jeździłam na deskorolce, biegałam z chłopakami. Mój tato zresztą był trenerem koszykówki, zabierał mnie na treningi, obozy, pomimo że nie grałam z nimi, bo mam przecież 160 cm wzrostu. Ale zawsze obracałam się przede wszystkim w męskim gronie. Poza tym od małego jeździłam na nartach. W wieku 6 lat zaczęłam trenować akrobatykę, bo nie można mnie było utrzymać na miejscu, tyle miałam energii.

Czyli sami są sobie trochę winni, bo wychowali sobie sportsmenkę?

(śmiech) Fakt. Wiem, że się obawiają o mnie, ale mi tego nie pokazują. Wiem też, że są ze mnie dumni, bo ich dziewczynka robi coś innego niż wszyscy. Moi rodzice są dla mnie partnerami. Kiedy kończymy numer, zawsze do nich dzwonię, mówię jak było, że wszystko jest w porządku, nic nie połamane. Wcześniej na przykład informuję, że dzisiaj będę umierać w wypadku samochodowym.

Jednak ten telefon po wypadku nie był łatwy.

To prawda. O czwartej rano zadzwoniłam do taty, starałam się przekazać mu tą informację w miarę spokojnie. Zaczęłam: Tato jestem w szpitalu, ale nic mnie nie boli. Na co lekarz wyrwał mi słuchawkę i powiedział: Proszę natychmiast przyjechać, córka ma złamany kręgosłup. Nie wiadomo czy będzie chodzić. Kiedy zobaczyłam twarz taty, jego oczy, kiedy wszedł, pomyślałam sobie: zawiodłam go. Bo wcześniej tak kurczowo trzymałam się tego zawodu, byłam pewna, że nad wszystkim panuję, jestem w stanie przewidzieć zagrożenia, itd. Tato zawsze mnie traktował jako rozsądną osobę. Jednak rodzice nawet po wypadku nie zniechęcali mnie. Mój tato wiedział, że ja to kocham i że jest to jedna z rzeczy, która naprawdę potrafię robić.

Wyszło to, że jak za coś się bierzesz, to całą sobą na sto procent? Pomimo porażki?

We wszystkim sto procent. Pomimo wypadku. W pracy, przyjaźni, kontaktach z ludźmi. Taka jestem, choć to nieprawda, że kaskaderka to twarda, silna kobieta, bez kompleksów, problemów.

To obalmy kolejny mity związane z kaskaderką. Biorąc pod uwagę liczbę filmów w których wystąpiłaś to powinnaś być bogatą osobą. Z kaskaderki da się spokojnie żyć, opłacić rachunki?

Faktycznie liczba filmów których wzięłam udział jest spora. Ale dla mnie to jeden, dwa dni zdjęć, bo tyle trwa nakręcenie sceny kaskaderskiej. Poza tym pracuję w tym zawodzie już ponad 12 lat. Tak więc lista filmów jest spora. Niestety my kaskaderzy, nie zarabiamy nie wiadomo jakich pieniędzy. Z tego niestety nie da się wyżyć. Poza tym nigdy nie wiesz czy coś dostaniesz czy nie i kiedy. Ciężko cokolwiek sobie zaplanować. Dlatego zajmuję się innymi rzeczami. Stąd się wziął pomysł na pokazy na szarfach. Dlatego zgłaszam się do programów takich jak Mam talent czy Ford Boyard. Wierzę, że ktoś mnie zobaczy, doceni to co potrafię i będzie chciał to wykorzystać. Tym bardziej, że kaskaderem trudno być przez całe życie.

Co Anka Komorowska będzie robić na emeryturze?

(śmiech) Będę jeździć na rowerze i śpiewać, bo bezruch mnie zabija. (śmiech) Na pewno nie usiądę przed telewizorem. Nawet dzisiaj go nie mam. Życie nadal będzie należało do mnie.


iWoman.pl/fot.arch. pryw.



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 18 kwietnia 2024
Imieniny
Apoloniusza, Bogusławy, Go?cisławy

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl