Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Co dalej z Chinami?

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Chiny przestały już być "najtańszą fabryką świata". Nowe władze Kraju Środka będą musiały zachęcić rodaków do tego, by wreszcie zaczęli wydawać swoje gigantyczne oszczędności. To przede wszystkim szansa dla eksporterów, którzy walczą o przetrwanie w czasie recesji w Europie.

W cieniu komentarzy po wyborach prezydenckich w USA i nowej odsłony kryzysu w Grecji rozgrywa się równie ważne wydarzenie, które będzie miało wpływ na światową gospodarkę. W Chinach rozpoczął się zjazd Komunistycznej Partii Chin, podczas którego zostaną ogłoszone nazwiska nowych przywódców.

Wydarzenie ma ogromne znaczenie, bo od tych osób będzie zależał dalszy rozwój drugiej największej gospodarki na świecie. Tej, która ma ambicje, by w końcu prześcignąć Amerykanów.

- Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak w ostatnich latach zmienia się chińska gospodarka. Wystarczy wspomnieć, że w tym roku wartość inwestycji zagranicznych w Chinach po raz pierwszy w historii będzie wyższa niż w USA - mówi w rozmowie z Money.pl dr Krystyna Palonka, ekonomista specjalizująca się w tematyce Chin z Centrum Studiów Polska-Azja.

Zaznacza jednak, że nowe chińskie władze, staną przed wieloma nowymi, o wiele trudniejszymi wyzwaniami niż poprzednicy. A to dlatego, że wcześniej Chiny bez problemu osiągały kilkunastoprocentowy wzrost gospodarczy w ogromnej mierze dzięki eksportowi. Teraz to się zmienia, Chiny muszą postawić przede wszystkim na rozwój rynku wewnętrznego i walkę z nierównościami społecznymi. W przeciwnym razie chiński smok może zaliczyć bolesny upadek.

- Ogromne rozwarstwienie społeczne to w tej chwili jeden z największych problemów w Chinach. Tamtejsze władze mają spore osiągnięcia, jeżeli chodzi o walkę analfabetyzmem. Ale teraz to się może odwrócić przeciw nim, bo wykształceni ludzie chcą przecież zarabiać więcej i nie interesuje ich już praca za grosze dla reszty świata - tłumaczy dr Krystyna Palonka.

I właśnie między innymi dlatego Chiny starają się odejść od modelu gospodarki, która skupiała się na tym, by eksportować tanie, tandetne produkty i być zapleczem niewykwalifikowanej siły roboczej. - Możemy już zapomnieć o Chinach jako najtańszej fabryce świata - uważa Tomasz Skowronek z Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych. - Taniej jest już na przykład w Wietnamie, Indiach czy nawet Meksyku - zauważa.

Eksperci są zgodni, że w kolejnych latach Chiny będą bardzo mocno stawiać na rozwój sektora usługowego, związanego na przykład z nowymi technologiami. Na dowód wystarczy wspomnieć chociażby o tym, że w tym roku chiński koncern Lenovo sprzeda więcej komputerów niż amerykański Hewlett-Packard.

Na przejście od zagłębia taniej siły roboczej do rozwoju sektora usługowego w Chinach zwracają też zwracają też uwagę analitycy Deutsche Banku. Podkreślają, że obok inwestycji publicznych w najbliższych latach będzie to dla Chin jeden z głównych motorów napędowych gospodarki.

I wiele wskazuje na to, że w rozwoju sektora usługowego Chiny bardzo mocno postawią na rozwój nowych technologii. - To już się dzieje. W przyjętym przed rokiem planie pięcioletnim władze założyły, że skupią się na gospodarce opartej na wiedzy - przypomina Tomasz Konik, szef działu odpowiedzialnego za rynek chiński w firmie Deloitte. - Dotyczy to na przykład energetyki, biotechnologii, czy chociażby zaawansowanych prac nad chińskim samolotem pasażerskim - wylicza.

Jego zdaniem chińskie firmy będą dążyć między innymi do tego, by dokonywać przejęć na zagranicznych rynkach po to, by właśnie pozyskiwać nowe technologie, aby potem je rozwijać.

Według prognoz, wzrost gospodarczy w Chinach w najbliższych latach raczej nie powróci do poziomu powyżej 10 procent. Zdaniem ekspertów wynika to właśnie z tego, że dotychczasowy główny motor rozwoju - czyli eksport - wyhamował i Chiny muszą szukać innych sposobów na pobudzenie rozwoju gospodarczego.

Obok rozwoju sektora usługowego władze chcą postawić na dwa obszary. Po pierwsze, rozwój infrastruktury. Po drugie - pobudzenie konsumpcji. W tym pierwszym przypadku w grę wchodzą oczywiście inwestycje publiczne, na które Chińczycy mają zgromadzone gigantyczne środki.

Jak zauważa ekonomista profesor Krzysztof Rybiński, chińskie władze muszą wydawać te pieniądze na inwestycje, bo już nie chcą kupować obligacji amerykańskich. Wystarczy, że i tak są już największym wierzycielem świata, a ich najwyższe na świecie rezerwy walutowe przekroczą w tym roku astronomiczną kwotę 3,3 biliona dolarów. Dla porównania rezerwy całej strefy euro są ponad trzykrotnie mniejsze.

- Bez wątpienia Chiny postawią w pierwszej kolejności na rozwój projektów infrastrukturalnych, między innymi w regionach, które były do tej pory zaniedbane. Chodzi przede wszystkim o rozwój energetyki odnawialnej i ochronę środowiska - uważa dr Krystyna Palonka. Podkreśla, że dla kraju, który ma tak gigantyczne oszczędności to doskonały sposób na przetrwanie światowego spowolnienia gospodarczego, bo chociażby będzie możliwość, by nijako zagospodarować bezrobotnych, którzy tracą pracę w fabrykach.

Według niej, takie będą priorytety nowych chińskich władz. Być może będą się one angażować w ratowanie strefy euro przez wykup obligacji zagrożonych bankructwem krajów. Skala jednak nie będzie duża i takie działania raczej przyjmą formę pośrednią, czyli na przykład przez zwiększenie swojego wkładu do Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Ale gigantyczne oszczędności to nie tylko chińskie rezerwy, ale również to, co sami Chińczycy mają zgromadzone w skarpetach. Statystyki mówią o tym, że Chińczycy odkładają przeciętnie 30-40 procent swojego dochodu, podczas gdy jeszcze w 1990 roku było to 16 procent. Dla porównania u Amerykanów ten wskaźnik wynosi zaledwie kilka procent. Jak podaje bank centralny Chin, obywatele mają zgromadzone oszczędności o równowartości około 15 bilionów dolarów. To oczywiście ogólna kwota, która nie uwzględnia dużego rozwarstwienia społecznego. Nie zmienia to jednak faktu, że Chińczycy są bardzo oszczędni.

- To element azjatyckiej kultury, a także tego, że w ogromnej mierze Chińczycy muszą sami zadbać o swoje przyszłe emerytury - zauważa dr Krystyna Palonka. Obecny system emerytalny w Chinach pochodzi bowiem jeszcze z początku lat 50. i faworyzuje urzędników, a także pracowników państwowych firm. Władze stoją przed koniecznością jego reformy. Ekonomiści zwracają również uwagę na to, że Chińczycy oszczędzają zdecydowanie więcej niż potrzebują również ze względu na to, że boją się wzrostu inflacji, a także tego, że pewnego dnia chińska waluta może zacząć znacznie tracić na wartości.

Eksperci podkreślają jednak sporą przeszkodą w rozwoju gospodarczym Chin może być wprowadzona pod koniec lat 70. polityka jednego dziecka. Będzie ona prowadzić do starzenia się społeczeństwa. Z ankiety przeprowadzonej przez Bloomberga wynika, że aż 45 procent zagranicznych inwestorów spodziewa się w ciągu najbliższych lat spowolnienia wzrostu gospodarczego właśnie z powodów demograficznych.

Łukasz Pałka, Money.pl


Łukasz Pałka, Money.pl



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 19 kwietnia 2024
Imieniny
Alfa, Leonii, Tytusa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl